Depressioncraft
Jak przetrwać z samym sobą
To moje narzędzia do przetrwania, nie zastępują terapii czy pomocy specjalisty. Jeśli czujesz się źle, skontaktuj się z kryzysowym numerem (np. 116 123 w PL) lub lekarzem.
Słowem wstępu
Nie jest to blog, (który mam nadzieję kiedyś przekształcę w pełnoprawną książkę) mający na celu opowieść o heroicznej walce i gloryfikacji autora. Piszę go, ponieważ – cytując Quebonafide – „rozbiłem swój pogląd na atom”. Blog ten jest po części również sposobem na to, aby się odnaleźć, a przy okazji dać Ci legitymizację przetrwania w dżungli zwanej własnym umysłem. Nie posiadam dyplomu psychologa ani psychiatry – po prostu przetrwałem, a moje życie z dnia na dzień nabiera coraz więcej sensu.
Depressioncraft: How to survive within yourself / Jak przetrwać z samym sobą
Moje pierwsze wspomnienie z depresją to moment, w którym otrzymałem słabe wyniki w teście gimnazjalisty, aby dostać się do jakiegoś dobrego liceum. Pustka w gardle, pustka w żołądku, zimno przecinające całe ciało, jakby ktoś mnie otumanił.
Już w czasach gimnazjum czułem ogromny dysonans między miejscem, gdzie mieszkałem, a gdzie wyjeżdżałem na wakacje. W tym pierwszym byłem atakowany najpierw fizycznie, a jak nie dawali rady, dzięki rodzicom, którzy zapisali mnie jeszcze w zerówce na Judo, zaczęli atakować mentalnie – niestety na to rady nie miałem; W drugim byłem traktowany jako równy przez znajomych i znajome z okolic, pierwsze pocałunki, pierwsze piwa ze znajomymi, siedzenie całe dnie na boisku i granie między sobą do późnego wieczora.
Piszę o tym, aby dać do zrozumienia, że pomimo fizycznych warunków, dzięki którym możesz być mega koksem, nadal możesz zmagać się z demonami, które powalą woła. Nigdy nikt nie nauczył mnie, w jaki sposób radzić sobie z hejtem, wyzwiskami czy wyśmiewaniem, szczególnie ze strony płci pięknej, której nie wypadało dać w pysk.
Poszedłem w jakby się wydawało wtedy, jedyne rozsądne rozwiązanie – sam stałem się hejterem i skurwysynem, choć jednak z pewnym zachowaniem zasad moralnych i nałożonym samemu sobie kagańcowi, aby nie przegiąć pały. Czy w jakiś sposób sobie pomogłem? Kompletnie nie, jedyne co w ten sposób uzyskałem to pogardę względem samego siebie, wiedziałem że jestem lepszy niż to i zdawałem sobie sprawę z tego co robiłem. Ujście znalazłem w grach komputerowych i jeździe na rowerze, dostałem wtedy kopię gry Call of Duty 2 i po przejściu kampanii próbowałem szczęścia grając na super internecie od Netii 1mb/s. Nie byłem najlepszy pomimo siedzenia po parę/paręnaście godzin dziennie – bycie średnim mi nie wystarczało… Chciałem być niepodważalnie najlepszy – zacząłem oszukiwać. Najpierw na własnym serwerze z włączonymi komendami pozwalającymi widzieć przez ściany za pomocą Cheat Engine, później już płacąc całkiem niemałe kwoty za aimboty, czy inne wallhacki.
Drugi cios przeszywającego zimna nadszedł kiedy dostałem za to bana na ówczesnej platformie ligowej – ClanBase. Wtedy dla mnie była to całkowita ekspozycja mnie, jako oszusta, MNIE!! W swojej własnej głowie chciałem być najlepszy, nie wiem co bardziej zabolało, ekspozycja na świat czy ekspozycja przed samym sobą i przed kłamstwem, które sobie wmawiałem?
Dlaczego do tego wracam i dlaczego o tym opowiadam? Przez utratę kontroli nad wydarzeniami, postanowiłem, że tej kontroli już nie utracę.
Jak poradziłbym sobie dziś? Wiedziałbym, że komentarze, potyczki słowne, bycie średnim czy moi najbliżsi nie definiują mnie jako człowieka, a narracja innych jest jedynie ich projekcją własnych demonów. Jednak nie piszę po to, aby powtarzać ugruntowane już banały – Ty, ja, inni czuli albo w tym momencie czują, że dokładnie te opinie, szyderstwo, śmiech, ewaluacja, definiują Cię, atakują Cię, wgryzają się pod skórę i wiesz, że tego nie wydrapiesz ani nie wypłaczesz, możesz się tylko zmęczyć i zasnąć.
Gdzie to czujesz?
Dlaczego słowa tej osoby mają dla Ciebie wartość?
Jakiego koloru są Twoje ściany?
Ile okien jest teraz w Twoim pokoju?
Jesteś małym raczkiem?
Wiesz jak nazywa się Twój płacz?
Wycieraczka.
Nie jesteś swoimi myślami.
Zostaw odpowiedź